Miłość vs Prawda
Ból żart Wielki, spada łza
Tak na Świat Jestem Zła.
Biegnę Przed Siebie,
Cholernie potrzebuję Ciebie
Szczerze? Mam już dość,
Ciagle dostaję w kość.
Brak mi sil zrobić Życia chęci,
Ludzie Wokół SĄ jacyś walnięci!
Życie w proch Się kruszy,
W krainie Serca śnieg pruszy.
Jak długo cierpeć mam?
Na Ostatnim włosku Się trzymam.
Ale i ta nędzna linia sie przeciera,
Kolejne dni mgła zaciera.
Próbuję ratować Życie innych.
Nic Nigdy nie nie żart odbytu Trochę Idealnie,
Z dnia na Dzień żart Coraz marniej.
Coraz bardziej pogrążona
TAK BARDZO zraniona.
,, Spotkamy Się?
Ale nie nie kocham cię.``
Jestem współwłaścicielem?
Zapada cisza.
Złość umysłem kieruje,
Mam dość Tego kłamstwa.
Świat bez uczuc Today Się staje.
I Znowu wag zapomnienie odchodzę.
Choc zegar Już dwudziestą Trzecia DWADZIEŚCIA Trzy wybił.
Na w MEJ żmija głowie JEST JAK,
Jak padalec.
Chce Cala Reke,
GDY dostaje palec.
Już Nawet opisać go Nie potrafię.
Usunęłam Z głowy Fotografia.
Jutro Znów Wstać! Muszę,
Na spacer wyruszę,
Jak go zobaczę to sie uduszę,
Zrobię W sercu wieczna suszę.
P. S.
Nie bierzcie tego na serio!!!!! To tylko chwila załamania w szkole. :)
sobota, 28 marca 2015
Nie igraj uczuciami #1
Zadzwonił budzik. Była godzina 6.30. Zwlokłam się z łóżka i poszlam do łazienki. W lustrze zobaczyłam wysoką brunetkę, o fiołkowych oczch. Nienawidziłam tych oczu. Pamiętam, jak w podstawówce mówili na mnie ,,kosmitka".
Ubrałam czarne rurki i fioletową koszulkę z sercem pełnym słów. Włosy spiełam w koński ogon. Umyłam zęby i zeszłam na dół na śniadanie.
- Cześć mamo...
- Cześć skarbie. Coś się stało?
- Mogę kupić sobie soczewki?
- Kochanie rozmawiałyśmy na ten temat. Rozumiem że nie chcesz tego koloru, ale teraz nie mamy na soczewki pieniędzy. Obiecuję ci, że jak będzie nas stać to kupimy.
- Dzięki mamo.
- Pośpiesz się trochę z jedzeniem, bo się spóźnisz na autobus. Ja lece do pracy. Do zobaczenia!
- Pa!
Skończyłam śniadanie, założyłam buty, wziełam torbe, telefon i pobiegłam na przystanek. W połowie zorientowałam się, że mam jeszcze 15 minut więc weszłam do sklepu po jogurt do picia. W kolejce stała starsza pani, mała dziewczynka i wysoki bardzo przystojny brunet. Patrzyłam się na niego przez dłuższą chwilę, aż w końcu stało się nieuniknione: potknęłam się o własne nogi. Chłopak podbiegł do mnie i wyciągnął w moim kierunku rękę.
- Powinnaś uważać.
W tej chwili powinnam powiedzieć coś błyskotliwego, ale język odmówił mi posłuszeństwa, więc wybąkałam tylko
- Racja...
Jego głos był taki delikatny i melodyjny...
- Mam na imię Maciek, a ty?
- Alicja.
- Śliczne imię.
- Dziękuje. Wybacz, ale śpiesze się na autobus.
- Spoko. Chodzisz do szkoły nr 7?
- Tak. O nie!! Mam 3 minuty. Muszę lecieć, pa!
- Pa.
Na szczęście zdążyłam na autobus. Na przystanku koło szkoły czekała moja przyjaciółka Ola.
- Cześc Ala!
- Cześć, co tam?
- A jakoś leci, a u ciebie?
- Dobrze. Uczyłaś nie na sprawdzian z matmy?
- No nawet... Dobra, chodź do szkoły, bo się spóźnimy na lekcje.
Poszłam z Olą pod klasę numer 99. Usiadłyśmy pod ścianą i gadałyśmy o samych bzdurach, kiedy podszedł do nas Dominik z naszej klasy. Nie lubiłam go. Był nachalny w stosunku do mnie, jak i innych dziewczyn.
- Cześć piękna.
- Ehh... Cześć.
- Pójdziesz ze mną do szatni?
_ Po co?
- Zobaczysz...
- Nie, idź sobie.
- No chodź, czego się boisz?
- Ej, ty!!! Zostaw ją!!!
To był Maciek...
Zadzwonił budzik. Była godzina 6.30. Zwlokłam się z łóżka i poszlam do łazienki. W lustrze zobaczyłam wysoką brunetkę, o fiołkowych oczch. Nienawidziłam tych oczu. Pamiętam, jak w podstawówce mówili na mnie ,,kosmitka".
Ubrałam czarne rurki i fioletową koszulkę z sercem pełnym słów. Włosy spiełam w koński ogon. Umyłam zęby i zeszłam na dół na śniadanie.
- Cześć mamo...
- Cześć skarbie. Coś się stało?
- Mogę kupić sobie soczewki?
- Kochanie rozmawiałyśmy na ten temat. Rozumiem że nie chcesz tego koloru, ale teraz nie mamy na soczewki pieniędzy. Obiecuję ci, że jak będzie nas stać to kupimy.
- Dzięki mamo.
- Pośpiesz się trochę z jedzeniem, bo się spóźnisz na autobus. Ja lece do pracy. Do zobaczenia!
- Pa!
Skończyłam śniadanie, założyłam buty, wziełam torbe, telefon i pobiegłam na przystanek. W połowie zorientowałam się, że mam jeszcze 15 minut więc weszłam do sklepu po jogurt do picia. W kolejce stała starsza pani, mała dziewczynka i wysoki bardzo przystojny brunet. Patrzyłam się na niego przez dłuższą chwilę, aż w końcu stało się nieuniknione: potknęłam się o własne nogi. Chłopak podbiegł do mnie i wyciągnął w moim kierunku rękę.
- Powinnaś uważać.
W tej chwili powinnam powiedzieć coś błyskotliwego, ale język odmówił mi posłuszeństwa, więc wybąkałam tylko
- Racja...
Jego głos był taki delikatny i melodyjny...
- Mam na imię Maciek, a ty?
- Alicja.
- Śliczne imię.
- Dziękuje. Wybacz, ale śpiesze się na autobus.
- Spoko. Chodzisz do szkoły nr 7?
- Tak. O nie!! Mam 3 minuty. Muszę lecieć, pa!
- Pa.
Na szczęście zdążyłam na autobus. Na przystanku koło szkoły czekała moja przyjaciółka Ola.
- Cześc Ala!
- Cześć, co tam?
- A jakoś leci, a u ciebie?
- Dobrze. Uczyłaś nie na sprawdzian z matmy?
- No nawet... Dobra, chodź do szkoły, bo się spóźnimy na lekcje.
Poszłam z Olą pod klasę numer 99. Usiadłyśmy pod ścianą i gadałyśmy o samych bzdurach, kiedy podszedł do nas Dominik z naszej klasy. Nie lubiłam go. Był nachalny w stosunku do mnie, jak i innych dziewczyn.
- Cześć piękna.
- Ehh... Cześć.
- Pójdziesz ze mną do szatni?
_ Po co?
- Zobaczysz...
- Nie, idź sobie.
- No chodź, czego się boisz?
- Ej, ty!!! Zostaw ją!!!
To był Maciek...
Chciałeś kiedyś zapomnieć, odejść?
A może bałeś się do kogoś zagadać, podejść?
I wszystkie te próby na nic się zdały?
A uczucia takie jak radość nagle wyparowały?
Tak? To witaj w klubie,
Chociaż sama się w tym gubię,
Chociaż sama tracę wiarę.
Wkoło ludzie przelewają złą czarę.
Lecz tu w odrębnym, melancholijnym świecie,
Każdy dalej marzenia swe plecie.
Nie dzieją się tu cuda.
Lecz każdy skrycie wierzy że się uda.
Pozornie ludzie normalni.
P.S.
Jakby coś to ten wiersz dedykuję największemu złu na świecie, czyli matematyce. XD
A może bałeś się do kogoś zagadać, podejść?
I wszystkie te próby na nic się zdały?
A uczucia takie jak radość nagle wyparowały?
Tak? To witaj w klubie,
Chociaż sama się w tym gubię,
Chociaż sama tracę wiarę.
Wkoło ludzie przelewają złą czarę.
Lecz tu w odrębnym, melancholijnym świecie,
Każdy dalej marzenia swe plecie.
Nie dzieją się tu cuda.
Lecz każdy skrycie wierzy że się uda.
Pozornie ludzie normalni.
P.S.
Jakby coś to ten wiersz dedykuję największemu złu na świecie, czyli matematyce. XD
Subskrybuj:
Posty (Atom)